Zestaw podstawowy

Wybierając się w teren niezależnie od pory roku, należy zawsze przewidywać najgorsze.
Nagłe załamanie pogody, kontuzja czy zagubienie się nawet w naszych, niezbyt rozległych lasach może być tragiczne w skutkach. Z tego powodu warto mieć ze sobą stały zestaw klamotów (trochę bardziej rozbudowane EDC), który pozwoli nam w razie sytuacji awaryjnej przetrwać izolację.
Absolutnie podstawowym jest zestaw tzw. 5C czyli: Cutting tool, Combustion device, Cordage, Container, Coverage. Poniżej zamieszczam trochę bardziej rozbudowaną wersję – nazwijmy go roboczo „dekalog”.
Dekalog jest to 10 przydatnych rzeczy, takich jak: nóż, poncho, źródło ognia, manierka, kubek, linka, latarka, apteczka, busola, odpowiednia odzież.
Powyższy zestaw dodatkowo rozbudowałem o kilka drobiazgów w skład których wchodzą: rozpałka, taśma izolacyjna, lusterko sygnałowe, worek na kubek, ostrzałka, żel do dezynfekcji rąk, papier toaletowy, torba strunowa, sznurowadła, zestaw do szycia. Te dodatkowe rzeczy mogą okazać się niezwykle potrzebne, a na pewno niektóre z nich znacząco podniosą komfort bytowania.

Najpierw dekalog
- Nóż (Cutting tool) – nóż w terenie to niezastąpione narzędzie i najbardziej indywidualny element całego pakietu. Preferowane są ostrza z głownią stałą o długości min. 10cm. Bardziej doświadczeni turyści wolą proste ostrza bez zbędnych bajerów, takich jak ząbki czy wymyślne rękojeści. Jeśli masz miejsce w zestawie możesz dołożyć scyzoryk wielofunkcyjny armii szwajcarskiej. Ten drugi, przy odpowiednio dużym doświadczeniu w posługiwaniu się nożem w zupełności powinien wystarczyć.
Warto uzupełnić zestaw także o ostrzałkę do noża. Przebywając w dłuższej izolacji może się okazać się niezwykle przydatna. - Poncho (Coverage) – jest doskonałym środkiem na niepogodę i jednym z najbardziej praktycznych elementów wyposażenia. Nawet niedroga peleryna zapewni ochronę przed deszczem i całkiem niezłą wentylację. Przy użyciu kilku linek i odrobiny pomysłowości można z niego zrobić całkiem zgrabne schronienie, które podczas załamania pogody jest kluczowe. Jeśli okaże się, że musimy czekać na pomoc dużo dłużej, należy zacząć myśleć o rozbudowie naszego schronienia do postaci szałasu. Samo poncho może służyć jako dodatkowa osłona od wiatru, doszczelnienie daszku, lub jeśli mamy wilgotne posłanie, może pomóc odizolować się od niego, kładąc je na nim. Posłanie można wykonać z wysokich traw, tataraku, liści, paproci jak i oczywiście z gałęzi sosnowych. Należy pamiętać aby schronienia nie rozkładać w dolinach (chłód) i na szczytach (mocny wiatr).
- Źródło ognia (Combustion device) – ogień od zarania dziejów dawał człowiekowi możliwość przygotowania posiłków, bezpieczeństwo, ciepło i światło. To dzięki niemu nasza cywilizacja przetrwała i mogła się rozwinąć.
Jeśli mamy niesprzyjającą aurę, gdy jest zimno i bardzo wilgotno, możliwość szybkiego rozpalenia ognia ma ogromne znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Ogień, zamiennie ze schronieniem, jest najwyżej położonym na liście priorytetów niezbędnych do przetrwania w izolacji.
Na pewno w zestawie powinna się znaleźć zapalniczka i/lub zapałki sztormowe oraz krzesiwo. Zapalniczka dobrze aby była klasyczna, z kamieniem – nawet zawilgotniała powinna zapalić a sam kamień może dodatkowo działać jako krzesiwo. Zapałki sztormowe przechowywane w wodoodpornym pojemniku palą się długo, mocnym ogniem, który w warunkach dużej wilgotności ułatwia rozpalenie ognia.
Krzesiwo należy traktować raczej jako dodatkowe zabezpieczenie. Rozpalanie nim podczas, gdy mamy zmarznięte dłonie i słaniamy się z wycieńczenia, może być niezwykle trudne, lub nawet niewykonalne. Warto jednak jak najwięcej używać go w sytuacjach kontrolowanych aby nie wyjść z wprawy.
Dodatkowo zawsze warto jest mieć przygotowaną rozpałkę w postaci np. kory brzozowej. Korę zbieramy odpowiednio wcześnie (np. do woreczka w którym pierwotnie przenosiliśmy kubek). W zestawie możemy mieć syntetyczne podpałki, np. takie, które używamy do rozpalanie grilla, lub paliwka do kuchenek. Te z racji na ograniczoną ilość powinniśmy używać w ostateczności. - Manierka (Container) – woda jest niezbędna do życia i jako taka dla osoby przebywającej w izolacji będzie jedną z najpilniejszych potrzeb. Bez pożywienia człowiek może przeżyć kilka tygodni, bez wody – kilka dni.
Wodę musimy jakoś przenosić a do tego najlepsza będzie właśnie butelka. Osobiście, głównie używam manierek, gdyż te najlepiej współgrają z kieszeniami w plecakach. Podczas izolacji może jednak okazać się, że dużo lepszym pomysłem będzie butelka typu „wide mouth” z dużym wlewem. Ułatwi nam ona zbieranie deszczówki z poncha lub zmniejszy straty wody przy przelewaniu z kubka. - Kubek (Container) – przegotowanie wody jest najprostszym sposobem jej uzdatnienia. WHO zaleca 5 minut gotowania aby wybić wszystkie bakterie, które mogą nam zaszkodzić.
Oczywistym jest fakt, że nasze lasy są niezwykle zaśmiecone (szczególnie na jesieni) i istnieje duża szansa znalezienia puszki po piwie, lub innego naczynia. Jeśli nic takowego nie znajdziemy, to przygotowanie jakiegokolwiek pojemnika w którym będziemy mogli uzdatnić naszą wodę będzie mocno kłopotliwe. Kubek najlepiej wybrać taki aby pasował do przenoszonej butelki. Dobrze jeśli ma pokrywkę, co dość znacząco przyśpieszy proces gotowania, oraz zabezpieczy nam wodę przez dostaniem się zbędnych zanieczyszczeń. Jeśli pozyskana woda jest mocno zanieczyszczona, warto ją przed gotowaniem przelać przez koszulkę lub odstawić na dłużej aby zanieczyszczenia opadły na dno. W takim wypadku może być przydatna torebka strunowa jako drugie naczynie.
Uzdatnioną wodę przelewamy do manierki. - Linka (Cordage) – syntetyczna linka oczywiście pomoże nam w przygotowaniu schronienia – to przede wszystkim. Ilość jaką należy mieć przy sobie zależy od preferencji. Zakłada się, że odcinek 15m w zupełności nam wystarczy do rozłożenia schronienia i wykonania ew. umocnień. Jeśli mamy w zestawie dwa długie sznurowadła, powinno nam wystarczyć spokojnie 10m.
Dodatkowymi zastosowaniami linki w terenie może być wykorzystanie jej kawałka jako całkiem dobrej rozpałki. Może zastąpić sznurówki w bucie, przygotujemy dzięki niej plecak a samej użyjemy do troczenia dodatkowych rzeczy do plecaka czy torby. Starajmy się jednak nie przecinać linki tak długo, jeśli nie jest to wyjątkowo potrzebne. Koniec końców może okazać się, że mamy dwa krótkie odcinki, a potrzebny jest nam jeden długi. - Latarka – obozowisko powinniśmy zakładać maksymalnie godzinę przed zachodem słońca. Niestety może zdarzyć się tak, że będziemy zmuszeni załatwiać wiele spraw po zmroku.
Jeśli jest bezchmurne niebo i dodatkowo pełnia księżyca, to da radę wszystko wykonać bez latarki, ale to raczej pobożne życzenie. W większości przypadków, latarka może okazać się niezbędna. Preferowana tutaj jest czołówka, która pozwoli nam uwolnić ręce i doświetli nam to co właśnie robimy. Wśród środowiska bushcraftowego popularne są mocne czołówki które mają 400 lub więcej lumenów. Osobiście uważam, że w zestawie podstawowym taka latarka nie ma miejsca. Takowa bardzo szybko zużywa baterie, a my nie wiemy jak długo będziemy przebywać w izolacji. Jeśli mogę polecić, to w dużym sklepie sportowym na literę D można zakupić za około 30zł czołówkę, która w zupełności wystarczy do prac około obozowych po zmroku. Z racji niewielkiej mocy świecenia (około 80lm), baterie trzymają bardzo długo. - Apteczka – nikt nie oczekuje wypadków, ale te niestety się zdarzają. Apteczka, którą mamy w zestawie podstawowym, także powinna być podstawowa. Nie ma sensu zabierać rzeczy, których i tak nie potrafimy użyć. Dodatkowo lepiej skompletować takową samemu, niż kupować gotowy zestaw proponowany przez sprzedawców. Najczęściej będziesz mieć do czynienia z drobnymi urazami takimi jak skaleczenia, siniaki, ukąszenia, zadrapania, odparzenia. W apteczce takiej wypada mieć podstawowe środki opatrunkowe takie jak jałowe kompresy, bandaże oraz stripy do zamykania ran ciętych. Warto mieć czym przemyć ranę. Do tego idealnie nada się sól fizjologiczna. Może przydać się także opatrunek hemostatyczny na większe krwawienia (najlepszy jest Celox, ale dostanie go, gdy trwa wojna na Ukrainie graniczy z cudem). Dodatkowo podstawowe leki przeciwbólowe oraz – co ważne – na biegunkę (nifuroksazyd i laremid). Jeśli mamy jeszcze trochę miejsca warto dorzucić maść z witaminą A – doskonała sprawa na odparzenia. Dobrym pomysłem jest także maść Maxibiotic, która zawiera antybiotyki – skuteczna na wszelkie babrające się ranki.
- Busola – warto aby była uzupełniona o mapę. Nawet jeśli nie posiadamy w trakcie izolacji mapy, busola może być niezwykle przydatnym narzędziem, aby odnaleźć się po zagubieniu i dostać się do zabudowań. Wybierając się w teren raczej na pewno wcześniej spoglądaliśmy na mapę i coś nam w głowie zostało. Jeśli się zgubiliśmy możemy użyć busoli aby mniej więcej określić nasz kierunek marszu i nie zbaczać z niego. W ternie gęsto zalesionym, podczas pochmurnego dnia łatwo się zakręcić i zacząć krążyć w koło. Warto wybierać modele posiadające lusterko, które może posłużyć jako lusterko sygnalizacyjne, przez co nie trzeba zabierać dodatkowego.
- Ubrania (Coverage) – oczywiście dostosowane do aktualnych warunków pogodowych.
Podczas zimowych wędrówek warto ubierać się na cebulkę aby łatwo regulować temperaturę. Koniec końców i tak się spocimy, ale ważne jest to, aby jak najszybciej wyschnąć. Nie stosujmy ubrań z bawełny, gdyż ta bardzo długo schnie przez co nas wyziębia. Bielizna z materiałów syntetycznych będzie tu idealna. Należy jednak pamiętać, że wełniane ubrania na zimę także spiszą się idealnie, gdyż wełna, nawet jak jest mokra to grzeje.
Latem natomiast bawełna nie jest złym rozwiązaniem, gdyż nasiąknięta potem chłodzi nas. Dzięki temu nie przegrzewamy się i nie tracimy wody w tak dużym stopniu jak ma to miejsce z koszulami syntetycznymi.
Pozostałe wyposażenie.
Niektóre, dodatkowe rzeczy wymienione na samym początku, napomniałem w „dekalogu” (wyróżnione poprzez wytłuszczenie), także nad nimi nie będę się już ponownie rozpisywał. Poniżej, opiszę pozostałe.
- Taśma izolacyjna – doskonała do drobnych napraw, wykonania narzędzi i może posłużyć jako dodatkowa rozpałka.
- Woreczek – wspomniałem o nim wyżej, ale jedynie w kontekście zbierania rozpałki. Może on być także niezwykle przydatny jeśli będziemy zbierać inne rzeczy, takie jak rośliny czy grzyby, które będziemy chcieli spożyć w późniejszym czasie. Zapakowanie do niego samego kubka oczywiście ma za zadanie ochronę reszty ekwipunku od umazania sadzą.
- Papier toaletowy – z doświadczenia wiem, że bardzo wydajne są liście chrzanu, łopianu oraz mchy. One będą w pierwszej kolejności używane, ale zdarzyć może się tak, że nie będzie nic pod ręką. Higiena podczas długiej izolacji będzie pozytywnie wpływać na poprawę morale.
- Żel dezynfekcyjny – jak pisałem wyżej, higiena jest kluczowa. Ważnym jest podczas spożywania pokarmu gołymi rękoma, aby dłonie były pozbawione drobnoustrojów, które mogą wywołać nieprzyjemne biegunki. Te niestety prowadzą do szybkiego odwodnienia organizmu, a to może skończyć się fatalnie. Oczywiście w terenie w pierwszej kolejności powinniśmy użyć mydlnicy, popiołu lub mchu torfiaka. Dodatkowe środki chemiczne pozostawmy na totalną ostateczność.
Żele dezynfekcyjne mogą także służyć do niezbyt przyjemnego, ale skutecznego odkażania drobnych ranek. - Zestaw do szycia – to, że pozwoli nam doszyć urwany guzik, lub zacerować rozerwane ubranie jest oczywistym. Nie każdy jednak wie, że nitka przewleczona przez bąbel, który wytworzył nam się na stopie przez odparzenie, będzie skutecznie odprowadzać wodę i zmniejszy ból. W ekstremalnych sytuacjach można by się pokusić o zaszycie rany – tego nie próbowałem nigdy i obym nie musiał – od tego noszę stripy w apteczce.
Plecak ewakuacyjny.
Nie jestem fanem posiadania sprzętu, którego nie będę używał. Tym bardziej nie lubię dublować wyposażenia. Faktem jest, że przez lata trochę się tego nazbierało, ale wszystko, co posiadam jest w użyciu – czasem jest to uzależnione od pory roku. Posiadanie np. dwóch w pełni wyposażonych apteczek mija się z celem, dlatego po prostu przełożyłem swoją główną apteczkę do tego zestawu.
Posiadanie sprzętu którego się nie używa, jak pisałem, jest bez sensu. Dlatego warto w plecak ewakuacyjny wrzucić jedynie skany dokumentów, gotówkę, mapy, niezbędne leki, wodę i jakieś jedzenie w konserwach. Te rzeczy nie będą nam potrzebne za każdym razem gdy wychodzimy w teren.
W razie sytuacji kryzysowych wystarczy złapać plecak, wrzucić sprzęt wyszczególniony wyżej w opisie i można wiać w bezpiecznie miejsce.
Podsumowanie.
Jak wspomniałem na samym początku tekstu ważnym jest „myślenie w przód”, czyli przewidywanie najgorszego. Może to być oczywiście postrzegane za wyraz szaleństwa, ale jak mawia stare przysłowie „kto nosi, ten się nie prosi”.
Wszystkie rzeczy, które wymieniłem w tekście nie zajmują wiele miejsca i można zapakować w chlebak LWP, lub inną małą torbę. Czy warto je przenosić razem to kwestia dyskusyjna. Jeśli zabieramy ze sobą tylko to, co wymienione, to oczywistym jest, że będzie w jednej torbie/plecaku. Do kieszeni raczej tego nie upchamy. Pamiętajmy jedynie, że wrzucając wszystko do plecaka, warto aby apteczka i poncho były łatwo dostępne.

Zaprezentowany zestaw jest na tyle uniwersalny, że warto tenże mieć stale spakowany i przy sobie – tym bardziej w obecnej sytuacji, jaka ma miejsce za naszą wschodnią granicą. Dodatkowo wybierając się w teren na dłużej, po prostu wrzucamy go w plecak pomijając konieczność szukania wszystkiego za każdym razem.
P.S.
Jeśli nie wiesz lub nie wierzysz w to, że da radę przetrwać izolację przy pomocy tej niewielkiej ilości szpeju, odezwij się do mnie. Z nieukrywaną przyjemnością pokażę Ci, że da radę.
Zapraszam na moje pozostałe media!
Wszystkie linki w module poniżej.
fajne te rady, swoją drogą, to marzenie zgubić się w terenie w środkowej europie 😉 wszędzie lasy poprzecinane drogami leśnymi i autostradami.
Co nie oznacza, że nie może wydarzyć się sytuacja podbramkowa. Wyobraźmy sobie, że utknęliśmy na drodze w zimie, albo na wycieczce na Podlasiu wpadliśmy do wody albo skręciliśmy kostkę – tam zasięgu nie ma w wielu miejscach 🙂
Karpaty Ukraińskie, Rumunia to też Europa Wschodnia? Jeśli tak to zapewniam Cię można przeżyć nawet ekstremalne sytuacje i długo błądzić.
Mam trochę inne wyposażenie.
By nie ingerować w otoczenie noszę zestaw noclegowy. Składa się na niego materac nadmuchiwany. Waży tylko 500 gram i zajmuje 1 litr w plecaku. Koszt około 150 zł. Za to fantastycznie izoluje od podłoża. Do około +5/6 stopni się super sprawdza. Dla porównania mata składana BW jest oczywiście trwalsza, waży tyle samo, ale w plecaku (świetnie usztywnia plecy) zajmuje aż 6 litrów. Zwijana czy składana w harmonijkę karimata zajmuje ok. 7-8 ale troczona na zewnątrz zwraca na nas uwagę i o wszystko zaczepia.
Pod materac podkładam podłogę do namiotu 2 osobowego. Tanie, lekkie i niewielkie (1 litr, 250 gram) a da się użyć jako namiastkę bivi – na połowie leżymy drugą połową się okrywamy – koc piknikowy, awaryjny tarp (ma w rogach uszy)
Gdy jest dużo komarów zabieram namiot. Taki dla wędkarzy w moro. Proste igloo które rozkłada się w 4-5 minut. Lekkie (niecałe 1200 gram), tanie (poniżej 150 zł), małe (spakowane 5 litrów) wiec idealnie mieści się w plecaku.
Zestaw tarp + hamak + moskitiera + zawiesia (dbamy o drzewa) rozkłada się dłużej, nie jest tak dyskretny, wygodny. Jest znacznie droższy a w plecaku zajmuje praktycznie tyle samo i tyle samo waży co ten namiot.
Opcja tylko z samym tarpem jest lepsza (lżejsza) gdy nie ma owadów (w nocy poniżej +10 stopni) czyli wiosną/jesienią. Z tym że większy bardzo lekki tarp kosztuje nawet więcej od tego namiotu (choć jest trwalszy).
Śpiwór. Tak zabieram śpiwór. Za niecałe 200 zł można kupić modele poniżej 1 kg które z dobrze izolujący materacem w odzieży technicznej pozwolą dość spokojnie spędzić noc przy +5/6 stopniach. W plecaku zajmują około 5 litrów. Mam też śpiwór też 1 kg z dodatkiem puchu, też zajmuje 5 litrów i pozwala spędzić dość wygodnie noc przy lekkich przymrozkach. Ale to dość droga opcja, zabieram go na chłodniejsze noce. Na lato, (noce powyżej +15 stopni) mam śpiwór 700 gram, 3,5 litra, chyba 170 zł kosztował w jesiennej promocji (po sezonie)
Zestaw więc nie jest mały (materac, podłoga, namiot lub hamak, śpiwór) to ok. 11-12 litrów i 2,5-3 kg.
Wszystkie moje niezbędne akcesoria mieszę w 1,5 lirowym organizerze, który nigdy nie jest wypchany do końca, realnie ma 1 litr, waży do 1 kg.
Też zabieram poncho, tanie tanie, proste. 300 gram – 1,5 litra.
Reszta akcesorii: np. toaletowych i apteczka zajmuje do 1 litra i do 0,5 kg.
Tak więc pełny zestaw to około 15 litrów i około 4,5 kg. Czy na jedna noc w pobliskim lesie czy na tydzień w górach to nadal ten sam zestaw.
To jest uzupełniane dodatkowym sprzętem np lornetką (1 kg, 4 litry), aparatem (1 litr, 0,5 kg), odzieżą, mapą/mapami, wodą (od 2 do 8 litrów). Jedzenia nie zabieram, więc i gary, kuchenka mi niepotrzebne.
Gdy jest już ciepło, ale owadów jeszcze nie ma za dużo można i pogoda pewna, można zabrać sam hamak lub materac bez moskitiery, tarpa lub namiotu. W praktyce 5 litrów i 1 kg w dół. Wtedy nawet 15 litrowy plecak wystarczy jak się ograniczymy na weekend.
Wiadomo jak jest chłodniej wielkość podstawowego zestawu rośnie – materac zmieniam na samopompę (8 litrów, 0,8kg), namiot na większy i cięższy (2,2 kg – 8 litrów), śpiwór na większy (1,5 kg – 16 litrów) co powiększa go do 35 litrów i niecałych 7 kg.
Pewnie gdyby to był sprzęt typu ultralight to byłoby lżej i mniej objętościowo.
Z tego powodu jeden plecak mi nie wystarcza.
Mam spory wybór plecaków 15-70 litrów. Dodatkowe wyposażenie decyduje który z nich zabieram.
O ile latem spokojnie 25 litrowy starcza na 1-2 noce w terenie to gdy jest poniżej zera potrzebuję już 50-tki.
Tygodniowy wypad w góry latem wymaga 35-40 litrowego plecaka, taki sam gdy jest poniżej zera czegoś około 70 litrów.
Dla odmiany wyskok w miejsce turystyczne albo do obcego miasta z noclegiem w pobliskim lesie (by nie płacić za hotel) wymaga by plecak nie zwracał na siebie uwagi. Od jakiegoś czasu z myślą o tym sprzęt wybieram. Militarna 25-30 owszem jest fajna ale zwraca uwagę. Dyskretny plecak 25 litrowy, miejski z doskonałych materiałów (np. Cordura 500D) praktycznie nie rzuca się w oczy, a niczym nie ustępuje turystycznym czy taktycznym. Jest nawet dyskretnie obszyty taśmami więc da się montować na nim lekkie akcesoria zgodne z molle albo troczyć.
Jeśli potrzebuję więcej miejsca np. zakupy spożywcze to od tego jest składana torba na ramię. A jeśli brakuje mi miejsca w plecaku gdy się pakuję to od tego jest 8 litrowa nerka – do niej przekładam lekkie ale zajmujące dużo miejsca przedmioty, np. spokojnie mieści 1 kg śpiwór i drobiazgi.
Wtedy dysponuję naprawdę sporą pojemnością (25 litrów plecak, 8 litrów nerka)
A że te noclegi prawie zawsze są w miejscach niedozwolonych (te na wypady do lasu też) to staram się by całe wyposażenie mieściło się wewnątrz plecaka – stąd wybór materaca a nie karimaty, jak najmniejszego namiotu.
Z powodów funkcjonalnych staram się by plecaki były dwukomorowe. Jedna optymalnie 3-5 litrowa na niezbędne wyposażenie które musi być pod ręką – apteczka, organizery z EDC, zestaw higieniczny, poncho/kurtka, mapa. Druga komora na resztę.
Odniosę się do Twojego zestawu EDC.
Nóż Zawsze mam scyzoryk lub folder przy sobie. Po co dublować narzędzie?
Apteczka – zdecydowanie za duża. Jeden opatrunek,dwa bandaże, plastry, tabletki przeciwbólowe, tabletki na biegunkę, 2 pary winylowych rękawiczek. Starczy.
Po co cała rolka papieru? Wystarczy taka na której została 1/3 . Brak chusteczek nawilżanych dezynfekujących i odświeżających.
Po co krzesiwo i zapałki? 3 jednorazowe zapalniczki – taniej, lżej, wygodniej. Zawsze palącą osobę bez ognia możesz obdarować – dobre uczynki do Nas wracają – karma.
Kompas bez mapy jest nieprzydatny.
Po co osełka?
A kubek i manierka? Lepiej nosić awaryjną butelkę wody 0,5 litra albo taką z filtrem typu Water-to-Go (można pić z kałuży, polecam na codzień oszczędzisz kasę na napoje). Jak zamiast manierki weźmiesz nalgenkę to prawie cały zestaw EDC do niej zmieścisz, nawet tę 0,5 litrową butelkę z wodą), poza ponchem. A jak koniecznie musisz miec kubek to do 1 litrowej nalgenki idelanie pasuje 600 ml kubek mil-teca z uchwytem (40 zł, 150 gram ale praktycznie nic więcej miejsca nie zajmuje zestaw EDC)
Latarka?? Zawsze mam w nerce z scyzorykiem i/lub fixem, dokumentami i telefonem. Więc w EDC druga niepotrzebna. Już lepiej zabrać 1-2 lightsticki.
Za to brak tam notesika, czegoś do pisania, markera wodoodpornego.
Jako rozpałka polecam tampony. Polać roztopionym woskiem i do woreczka strunowego. 3-4 sztuk starczy, Kilka sztuk zachować awaryjnie w stanie fabrycznym – może Kobietę jakoś poratujesz. Doskonale tamują krwawienia (dociśnięte bandażem). Można z nich zrobić filtr do filtrowania wody. Wykorzystać do osuszenia zalanej elektroniki (latarka, smartfon)